jaka PRZEPAŚĆ dzieli Jima Carreya od Steve'a Carrella. Pierwszy bawi, drugi nie.
Minęła już dekada, a Steve Carrell, Will Ferrell, Owen Wilson, czy Vince Vaughn narobili z tonę różnych komedii, ale żadna nie była zabawna. Żadna nie miała energii filmów z Eddie Murphy'm, czy Jimem Carreyem.
Przygnębiająca to była dekada.
Należy zrozumieć, że Carrey nie jest już dziś tak zabawny jak w "ACE VENTURA", "Masce", czy "Głupim i głupszym". Po prostu się zestarzał. Może wypalił. Ale jego zmiennicy są katastrofalni. Nie posiadają choćby krztyny naturalnego humoru Carreya, którym ten emanował.
Nie zgadzam się.Troche może inaczej gra niżeli kiedys,ale nie popadaj w taki sceptycyzm znowu,Steve Carell jest super aktorem komediowym,jak oglądałeś "Małą miss" to juz wiesz ,że mam rację :D
Jak chcesz to możemy podyskutować o tym głębiej,ja jestem za ;P
A ja się z Tobą zgadzam. Dla mnie Bruce Wszechmogący jest najlepszą komedią wszechczasów. Na drugim miejscu "Kłamca Kłamca Kłamca", potem Aceventura. W ostatnich 4 latach żadna komedia nawet nie zbliżyła się do tych 3 pozycji.
Zgadzam się że jego zmiennicy nie dorastają mu do pięt, ale nawet za jego czasów, wymieniony przez Ciebie Eddie Murphy był co najwyżej w połowie tak dobry jak Jim Carrey. Ale z drugiej strony Ethan Wszechmogący też mi się bardzo podobał, więc tu jest plusik dla Carrella.